W dzisiejszym wydaniu rzeczpospolitej znajduje się wywiad z prof. Mariuszem Goleckim, nowym Rzecznikiem Finansowym, który wypowiedział się między innymi w sprawie kredytów „frankowych”. Jest to wypowiedź oczywiście korzystna dla klientów banków, która powinna bardzo wzmocnić ich determinację w podejmowaniu indywidualnych decyzji o dochodzeniu należnych im od banków roszczeń w związku z kredytami „frankowymi”.

Tak się bowiem stało, że po wyroku TSUE w sprawie Dziubak, nastąpiła prawdziwa eksplozja optymizmu wśród konsumentów usług bankowych. Aby ją ostudzić i zrównoważyć, banki przyjęły strategię informowania swoich klientów o możliwych roszczeniach za bezumowne korzystanie z kapitału. Na stronach internetowych Związku Banków Polskich znajduje się opinia z dnia 8 października 2019 r. „Ocena prawna wyroku TSUE w sprawie C-260/18” (https://zbp.pl/Aktualnosci/Wydarzenia/Ocena-prawna-wyroku-TSUE-w-sprawie-C-260-18), której autorem jest Zespół Prawno-Legislacyjny ZBP. Z opinii tej wynika, że ocena potencjalnych skutków dla konsumenta stwierdzenia nieważności umowy kredytowej należy do sądu krajowego, który powinien zająć stanowisko, czy unieważnienie umowy wywołałoby niekorzystne skutki dla konsumenta. Oznacza to, że po stronie sądów krajowych należy obowiązek uświadomienia i poinformowania konsumentów o ich sytuacji prawnej związanej ze stwierdzeniem nieważności umowy i konsekwencjach finansowych spowodowanych takim orzeczeniem. Zdaniem ZBP, upadek umowy w wyniku stwierdzenia jej nieważności prowadzi do niekorzystnych skutków dla dotychczasowego kredytobiorcy, albowiem bankowi przysługuje roszczenie nie tylko o zwrot wypłaconego kapitału, ale także roszczenie o wynagrodzenie za korzystanie z tego kapitału, gdyż przez czas ustalony w umowie, kredytobiorca mógł korzystać z oddanego mu kapitału, natomiast bank nie mógł żądać jego zwrotu przed nadejściem terminu określonego w umowie. To świadczenie banku ma wartość, której zapłaty bank może domagać się na podstawie przepisów o nienależnym świadczeniu. Jako że prawomocny wyrok stwierdzający nieważność umowy ma charakter konstytutywny, to dopiero z chwilą jego uprawomocnienia zaczyna biec termin przedawnienia w zakresie rozliczenia stron, który dla banku wynosi 3 lata. W przypadku unieważnienia umowy roszczenie banku mogłoby istotnie przewyższyć stan zobowiązań, który istniałby przy utrzymaniu umowy w mocy.

Co na takie stanowisko banków twierdzi Rzecznik Finansowy?

Zacząć należy od tego, że zdaniem Rzecznika Finansowego, podniesienie poziomu edukacji ekonomicznej Polaków jest konieczne, żeby potrafili oni podejmować właściwe decyzje. Będzie temu służył Fundusz Edukacji Finansowej zasilany pieniędzmi z kar nakładanych na podmioty finansowe. Przy czym, Rzecznik Finansowy absolutnie nie zgadza się z utyskiwaniami instytucji finansowych, że problemom na rynku finansowym winien jest niski poziom edukacji społeczeństwa w zakresie usług finansowych. Nasuwa się wtedy pytanie o rolę pracowników instytucji finansowych, pośredników, czy samych instytucji finansowych. Obecnie nie mówilibyśmy o wykreślaniu przez sądy tzw. klauzuli indeksacyjnej czy waloryzacyjnej, gdyby banki nie wymyśliły, że można przy okazji udzielonego kredytu zarobić dodatkowo na tzw. spreadach. Jeżeli zaś chodzi o niektóre roszczenia formułowane przez przedstawicieli banków, to są one w ocenie Rzecznika Finansowego zaskakujące. Z przepisów i orzecznictwa wynika w ocenie Rzecznika Finansowego niewielkie prawdopodobieństwo, że sądy będą uwzględniać powództwa o takie roszczenia. Bank musiałby wskazać w pozwie podstawy prawne takiego roszczenia, a ani Rzecznik, ani jego eksperci takich nie znajdują. Warto pamiętać, że dyrektywa o nieuczciwych warunkach umownych i orzecznictwo TSUE mówią wprost o sankcyjnym i odstraszającym celu udzielanej konsumentowi ochrony. Dopuszczenie możliwości zasądzenia wynagrodzenia za korzystanie z kapitału na rzecz banku, który stosował niedozwolone postanowienia umowne, na pewno takich celów by nie realizowało. Efekt byłby taki, że bank oferujący za wynagrodzeniem kredyt z abuzywnymi klauzulami mógłby dalej pobierać wynagrodzenie za kredyt bez klauzul. Jaki bank obawiałby się stosować niedozwolone klauzule w umowie, skoro w rezultacie w razie wpadki odzyskałby kapitał i to jeszcze z bliżej nieokreślonym wynagrodzeniem? W ocenie Rzecznika ww. stanowisko ZBP ma jedynie odstraszać klientów banków od dochodzenia roszczeń. W ocenie rzecznika Finansowego zaskakująca jest też mnogość publikacji dotyczących wysokich kosztów takiego postępowania. Uważa on, że bankowcy powinni ponieść odpowiedzialność za wprowadzanie produktów z klauzulami abuzywnymi do obrotu. Przy czym nie tylko banki jako firmy, ale także członkowie ich zarządów.